sie
16
2020

Zainteresowanie własnym rozwojem osobistym wiąże się z koniecznością wglądu – a ściśle rzecz ujmując z umiejętnością introspekcji. Często spotykam się z poglądem, iż ów wgląd i związane z nim przepracowanie swoich traum, jest możliwe wtedy, gdy włączymy w ten proces zagadnienie nazywane „teoria lustra”. Zanim ustosunkuję się do problemu, pozwolę sobie wyjaśnić, o co w niej chodzi.

Teoria lustra

Zasada (teoria) lustra opiera się na prostym założeniu. Jeżeli w relacji z daną osobą zauważamy, iż irytują nas określone cechy, zachowania osoby należy przyjąć, że osoba ta jest lustrem. W nim  odbijają się nasze cechy, zachowania – których w sobie nie akceptujemy, do których nie chcemy się przyznać.

Nie ukrywam, iż zauważyłam, iż wiele osób – z kręgu ludzi zainteresowanych rozwojem, coachów chętnie powtarza tą maksymę. Co ciekawe, jest ona przyjmowana za aksjomat. Zastanawiałam się również od pewnego czasu, dlaczego teoria ta wzbudza we mnie pewną wątpliwość. Towarzyszy tej wątpliwości taka myśl, iż z jakiegoś powodu nie potrafię potraktować jej jak dogmat. Nie chcę przez to powiedzieć, że mój umysł ją odrzuca w całości, lecz to, iż nie traktuje jej zero – jedynkowo.

Moja interpretacja

Muszę Ci się do czegoś przyznać, Drogi Czytelniku. Gdy zetknęłam się z pojęciem „teoria lustra” i dyskutowałam o niej w gronie ludzi reprezentujących wysoki poziom samoświadomości, zauważyłam ciekawą rzecz. Z jednej strony potrzebę i chęć zagłębienia się w te mniej akceptowane albo wręcz nieuświadomione ciemne zakamarki mojej osobowości. I czyniłam to, próbując odnaleźć w sobie to, co czasem odrzuca mnie od innych. Zapytasz, z jakim skutkiem? Napiszę szczerze, rzeczywiście odnajdywałam w sobie niektóre nielubiane cechy i zachowania. Przyjrzawszy się im, reagowałam poczuciem wstydu, a potem przyszedł czas na zrozumienie, akceptację siebie i przepracowanie tego, co konieczne.

Niemniej jednak z drugiej strony, dokonując uczciwej i rzetelnej introspekcji doszłam do interesującej obserwacji i wypływającej z niej konkluzji. Zauważyłam, iż są takie cechy i zachowania, budzące we mnie wręcz odrazę, których nie dostrzegam w swojej osobowości.

Opór?

Początkowo sądziłam, że wynika to z mojego oporu przed pogłębionym zaakceptowaniem tego, czym jest „teoria lustra”. Czułam nawet złość, że może nie jestem jeszcze gotowa na „prawdę o sobie”. W mojej głowie pojawiały się takie myśli, że może jako psycholog jestem powierzchowna. Nawet samozwańczy coach, a takich na rynku coachingu nie brakuje, bez żadnych wątpliwości będzie przedstawiał swoim klientom, czym jest „teoria lustra” w sposób prosty, przystępny. Nie będzie drążył tematu, ale sprzedawał szybko i  drogo przepisy na szczęście oraz sukces życiowy. A ja tak nie potrafiłam…

Nowe spojrzenie na „teorię lustra”

Następnie po etapie „samobiczowania się” nadeszła refleksja. Refleksja będąca wyrazem uświadomienia sobie przekonań i emocji w relacjach z ludźmi, którzy są mi bliscy, ale także w stosunku do obcych. I to pozwoliło mi zobaczyć „teorię lustra” w innym świetle.

Moje związki koleżeńskie, przyjacielskie, rodzinne itd, one wszystkie faktycznie są niczym lustro dla mnie samej. Mogę dzięki nim (moim znajomym i innym bliskim) zobaczyć, jak funkcjonuję w relacjach. Jakie mam atuty, a jakie deficyty. Rzeczywiście, jeśli coś mnie denerwuje na przykład w moim krewnym, to czasem zauważam w sobie tą cechę. Podobnie, jeśli podziwiam za coś mojego przyjaciela, odkrywam często, iż pragnę znaleźć w sobie podobny potencjał. Poza tym dostrzegam również to, iż potrzebuję w moim życiu innych ludzi, aby odzwierciedlili moje błędy, projekcje. Innymi słowy by pomogli mi w uzdrowieniu tego, co wyparłam (dotyczy to traum, nieuleczonych urazów z przeszłości). Zatem „teoria lustra” sprawdza się u mnie przede wszystkim w relacjach z bliskimi.

Zupełnie inaczej to wygląda w odniesieniu do obcych, z którymi nie wchodzę w żadne relacje. Przykładowo, przyznaję szczerze, że tym, co wzbudza moje największe oburzenie i czego nie akceptuję – jest agresja, przemoc wobec słabszych (zarówno ludzi, jak i zwierząt). Reaguję na nie poczuciem bólu, złości i czasem bezsilności. Czy ma to oznaczać, że zgodnie z „teorią lustra”, ja sama mam w sobie odkryć pokłady nieuświadomionej brutalności? Czy jeśli moja reakcja polega na obronie słabszych, to dlatego, że zgodnie z tą teorią sama jestem “ofiarą”, która broniąc innych broni siebie przed swoim „katem”? Nie sądzę. Aczkolwiek niedawno czytałam artykuł w magazynie „OH!ME” poświęcony zasadzie lustra. Pozwolę sobie zacytować fragment, z którym nie do końca się zgadzam:

„Jeśli zachowuję się jak ofiara, to spotykam kata – nie ma innej opcji, nie da się spotkać kata, jeśli nie wchodzę w rolę ofiary. Jeśli spotykam kogoś, kto prześladuje mnie w jakiś sposób psychiczny czy fizyczny, to muszę grać rolę ofiary, to muszę nią być. I teraz tak – pokora – przyznaję się do tego, odpowiedzialność – wiem, że to moja rola i że ja ją gram, dopiero wtedy pojawia się szansa na zmianę. Wtedy zaczyna się wolność.”

psychologia - teoria lustra

Teoria lustra a osobiste doświadczenie

W swoim życiu doświadczyłam przemocy – był to napad, który mógł dla mnie skończyć się tragicznie. Czy ma to oznaczać, iż ja spotkałam się z przemocą, gdyż jako potencjalna ofiara “zaprosiłam” kata? To byłoby zbyt powierzchowne wytłumaczenie. Staram się zrozumieć autora tych słów i sądzę, iż w ten sposób chce on wyrazić, skomplikowane relacje oparte na przemocy. Niemniej jednak obawiam się, iż ten rodzaj myślenia, jest niejako “na rękę” katom – którzy mogą pomyśleć, iż są potrzebni ofiarom. Wszak gdyby nie było kandydatów na ofiary, kaci by nie istnieli…

Podobnie ma się rzecz z toksycznymi ludźmi, zaburzonymi osobowościowo. Czy jeśli jako psycholog (który jest zainteresowany zaburzeniami osobowości) dostrzegam rysy borderline, psychopatii czy narcyzmu, ma być to przejawem moich potencjalnych zaburzeń osobowości? Zatem, czy mam szukać ich w sobie? Czy jednak odcinać się od toksycznych postaci, które psują moją energię psychiczną? Odpowiedź wydaje się być oczywista przynajmniej dla mnie – takim osobom w życiu prywatnym mówię “do widzenia”. Gdyby pojawili się w moim gabinecie, rzecz jasna, udzieliłabym im wsparcia w miarę moich kompetencji.

Zatem takiej interpretacji „teorii lustra”, która proponuje mi „psychiczny masochizm” mówi „wszelkie negatywne cechy i zachowania innych ludzi, są twoje” mówię „nie”. I przyznaję uczciwie, iż moje subiektywne rozumienie i praktykowanie „teorii lustra” nadal pomaga mi w pracy nad sobą, emocjami, przekonaniami i relacjami.  W ten sposób podążam drogą do wewnętrznej wolności.

O mojej dalszej wędrówce do wewnętrznej wolności, przeczytasz tutaj.

Kategoria: rozwój osobisty teoria lustra • Autor: Małgorzata Plata • 16 sierpnia 2020 Tagi: psychologiarozwój osobistysamoświadomośćteoria lustra