Nieetyczne zachowania ludzi z punktu widzenia psychologii społecznej – cz.1 Znieczulica społeczna
Dlaczego ludzie czynią zło? Z jakich powodów zadają innym ból? Czemu są nieczuli na ludzką krzywdę? Pytania te intrygują nie tylko etyków, religioznawców, socjologów, ale również psychologów. Problematyka ta jest przedmiotem badań dla psychologów osobowości, jednakże przewija się w pracach naukowych z pogranicza m.in. psychologii klinicznej, poznawczej i rozwojowej. Niewątpliwie bardzo interesujące jest spojrzenie na nieetyczne wybory człowieka z punktu widzenia psychologii społecznej. Dziś zajmiemy się pojęciem: znieczulica społeczna
Znieczulica społeczna
Zapewne zgodzisz się ze mną, Szanowny Czytelniku, iż zjawisko znieczulicy społecznej trawi niczym rak nasze społeczeństwo. Co więcej jest to choroba o charakterze globalnym. Czym zatem jest znieczulica społeczna? Najprościej zdefiniować ją jako brak reakcji (pomocy, wsparcia) w sytuacji, gdy dana osoba lub grupa ludzi są zagrożeni utratą zdrowia, a nawet śmiercią. Przy czym obojętność ma wymiar społeczny bowiem ma to miejsce zwłaszcza wtedy, gdy tworzy się grupa obserwatorów (gapiów) – którzy beznamiętnie przyglądają się rozgrywającej się na ich oczach tragedii.
Historia pewnego morderstwa
Przypuszczam, że nie jeden raz zetknąłeś się z takimi sytuacjami, może byłeś ich świadkiem albo czytałeś o ludzkiej tragedii, która dokonała się na oczach innych. Aby lepiej zrozumieć mechanizm psychologiczny znieczulicy pozwolę sobie przybliżyć Ci historię nie z naszego polskiego podwórka. Historia opowiada o zabójstwie dwudziestokilkuletniej Catherine Genovese – mieszkanki Nowego Jorku. Miała ona miejsce w roku 1964 w dzielnicy Queens, młoda kobieta została napadnięta i zamordowana na ulicy. Morderca gonił swoją ofiarę przez ponad pół godziny, trzykrotnie ją dopadał, mimo jej krzyków, wołań o pomoc. Gdy Catherina umierała, 38 sąsiadów ofiary przyglądało się tej tragedii w milczeniu, bez żadnej reakcji. Nikt z nich nawet nie zadzwonił po policję… nikt nie uczynił nic, by uratować ją przed śmiercią.
Prowadzący sprawę inspektor policji długo nie mógł otrząsnąć się z szoku, gdy wspominał to morderstwo. Nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe, że tzw. “przyzwoici obywatele”, sąsiedzi mogli beznamiętnie przyglądać się zbrodni zamiast udzielić pomocy, wezwać pomoc. Podobnie reagowali wszyscy, którzy usłyszeli o tej historii. Ba nawet owi “przyzwoici obywatele” przesłuchiwani w tej sprawie – twierdzili, iż nie potrafią wytłumaczyć swojej bierności. Niektórzy próbowali niemądrze usprawiedliwiać się, utrzymując – iż powodem był strach o własne życie. Ale czy telefon na policję stanowił jakiekolwiek ryzyko? Oczywiście, że nie.
Znieczulica społeczna – przyczyny
Ówcześni dziennikarze próbowali znaleźć wytłumaczenie dla takiego zachowania, doszli do wniosku, iż świadkowie tego wydarzenia po prostu je zlekceważyli. Nie dlatego, że byli szczególnie złymi ludźmi, ale ze względu na powszechny dla Amerykanów egoizm, znieczulicę i obojętność. Na poparcie tej tezy przytaczali inne znane przypadki, opinie uczonych (nie poparte żadnymi badaniami). Rozważali różne przyczyny tej społecznej apatii. Jedni zwracali uwagę na wpływ przemocy oglądanej w filmach sensacyjnych, kryminalnych.
Inni rozpatrywali problem psychoanalitycznie mówiąc o agresji wypartej do nieświadomości. Byli i tacy, którzy analizowali go socjologicznie wskazując na kwestię alienacji, a także depersonalizacji człowieka w środowisku wielkomiejskim.
Rozproszenie odpowiedzialności
Historia tego morderstwa zaintrygowała w końcu dwóch amerykańskich profesorów psychologii, Bibba Latanégo i Johna Darleya. Po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności tragedii doszli do wniosku, iż powodem tego, iż żaden z 38 świadków zdarzenia nie zareagował na nie był fakt, iż było ich tak wielu! Założyli, że tym mniejsze są szanse na udzielenie pomocy ofierze wypadku albo napaści im więcej jest świadków zdarzenia. Wynika to z rozproszenia odpowiedzialności. Bowiem w sytuacji, gdy jest większa liczba świadków, wtedy tzw. indywidualna odpowiedzialność każdej z nich się zmniejsza. W umysłach świadków analizowanej nowojorskiej tragedii mogły pojawiać się myśli: “Nie ma potrzeby dzwonić, pewni ktoś inny już wezwał policję”. Zatem jeżeli każdy z nich zakładał, że pomocy udzieli ktoś inny, w rezultacie nie pomógł nikt.
Społeczny dowód słuszności
Naukowcy wskazali również na jeszcze jeden aspekt tłumaczący zachowanie świadków morderstwa Catherine, a także innych przypadków tego typu. Zauważ, że niektóre sytuacje wymagające reakcji pomocowej, nie zawsze są oczywiste. Gdy widzisz osobę leżącą na przystanku tramwajowym, nie jesteś pewien – czy jest to osoba chora czy pijana. Słysząc podniesione głosy za ścianą nie masz pewności – czy to zwykła kłótnia rodzinna, czy może już sytuacja, w której dochodzi do przemocy domowej. Gdy sytuacja wydaje Ci się niejasna, wówczas masz trudność z podjęciem decyzji – co dalej. Wtedy zwracasz uwagę na zachowanie innych. Ich brak reakcji może być dla Ciebie przesłanką do wniosku – nic złego się nie dzieje.
Twoje zachowanie jest podyktowane zasadą społecznego dowodu słuszności. Zasada ta głosi, że “o tym, czy coś jest poprawne, czy nie, decydujemy przez odwołanie do tego, co myślą na dany temat inni ludzie.” Zatem gdy wszyscy uczestnicy takiego zdarzenia rozglądając się dyskretnie szukają u innych społecznego dowodu słuszności – efektem jest brak jakiejkolwiek pomocy ofierze.
“Każdy z obecnych decyduje, że skoro nikt inny się nie przejmuje, to nie ma się czym przejmować. W tym czasie niebezpieczeństwo może osiągnąć rozmiary, przy których samotna jednostka – gdyby nie obojętność innych – zdecydowałaby się interweniować”. (Latané i Darley)
Rola środowiska wielkomiejskiego
Analizując przyczyny znieczulicy społecznej psycholodzy społeczni podkreślili istotną rolę cech środowiska wielkomiejskiego:
- miasta charakteryzują się dużym poziomem hałasu, dużą liczba rozpraszających bodźców, co utrudnia ocenę natury wydarzeń
- duża liczba mieszkańców sprawia, że w sytuacjach dramatycznych obserwuje je na ogół większa liczba świadków
- mieszkańcy dużych aglomeracji znają niewielki ułamek współmieszkańców. Sprawia to, iż jest duże prawdopodobieństwo, że mogą być świadkami wypadku, napadu itp. na nieznane sobie osoby (a to zmniejsza zaangażowanie).
Porady dla ofiary społecznej apatii
Może przyszła Ci do głowy myśl, iż w sytuacji tragicznej człowiek jest zdany wyłącznie na siebie, gdyż inni ludzie zachowają się raczej obojętnie. Wyobraź sobie, że wcale tak być nie musi. Możesz zwiększyć swoje szanse na uzyskanie pomocy nawet w tak apatycznych społecznościach jak obecnie.
Przede wszystkim pamiętaj, że jeśli jesteś w sytuacji zagrażającej, najgorszym pomysłem jest chowanie się w tłumie. Już masz świadomość, że prędzej uzyskasz pomoc od pojedynczej osoby niż od tłumu ludzi. Poza tym wiedząc, że ludzie mniej chętnie są gotowi nieść pomoc gdy mają niejasność sytuacji, możesz swoim zachowaniem zasygnalizować, co się dzieje. Zwiększasz w ten sposób swoje szanse na ratunek.
Przeanalizujmy taką sytuację – czekasz na autobus na przystanku i czujesz, że robi ci się słabo, odczuwasz drętwienie ręki, ból w klatce piersiowej – to może być zawał. Jeżeli zwrócisz swoją uwagę ludzi – wołając o pomoc. A nawet zwrócisz się o to do najbliższej, konkretnej osoby, wtedy jest duże prawdopodobieństwo, iż zostanie Ci udzielona pomoc.
Podsumowanie
Społeczna apatia zwana również znieczulicą jest zjawiskiem powszechnym, zwłaszcza w wielkich miastach. Wiedząc z czego ona wynika możemy jako obywatele miast wyciągnąć wnioski. Dzięki nim mamy szanse popracować nad własnym zachowaniem – uczynić go bardziej etycznym, empatycznym. W końcu miarą wielkości człowieka jest to, jak traktuje innych ludzi.